czwartek, 23 lipca 2020

Moszna-Wieś i Koszajec

O pięknym spichlerzu w Mosznie-Wsi dowiedziałam się z przewodnika  Zapomniane miejsca Mazowsza, cmentarz ewangelicki w Koszajcu znalazłam sama, szukając ciekawych miejsc w okolicy Pruszkowa.
Wszystko poszło zgodnie z planem, chociaż niespodzianki były.

Wysiadłam na stacji Pruszków (ale nie WKD) i poszłam ul. Promyka prosto do Moszny-Wsi. Doszłam do poniższej kapliczki i ona jest tu punktem orientacyjnym.

Stojąc twarzą do kapliczki - żeby dojść do spichlerza należy iść w lewo, w kierunku ul. Słonecznej. Do dworu prowadzi droga widoczna na zdjęciu. Po lewej stronie mija się OSP, a za chwilę skręca w aleję parkową.


 GOSPODARZE 
WSI MOSZNA
NA CHWAŁĘ
PANU BOGU

1906 R.

Aleja prowadząca do dworu
Moszna ma długą i skomplikowaną historię - od roku 1333, więc nie sposób przytoczyć wszystkich właścicieli. Wielu z nich pełniło ważne funkcje.

Z tego, co widziałam, przeczytałam i usłyszałam na miejscu, w ostatnich latach jest to historia niewyobrażalnej dewastacji. Miejsce z potencjałem, które po rewitalizacji mogłoby stanowić dużą atrakcję. Był kiedyś taki plan...
Za czasów PGR podobno cały teren był zadbany. Spichlerz działał aż do pożaru, dwór był zamieszkany, w parku jest dużo starych drzew. Była też stodoła, ale spalono ją jeszcze przed spichlerzem. Wg Pana, z którym rozmawiałam, regularnie odbywały się tam "imprezy" i to było przyczyną pożarów. Ślady sama widziałam, przedzierając się przez pokrzywy i krzaczory, bo dotrzeć do spichlerza nie jest łatwo.

Taki oto fragment ze strony mazowieckie.dipp.info.pl (tu znalazłam najwięcej informacji):

Z latami, gdy właścicielem Moszny był Piotr Łączyński wiąże się historia dwóch rzeźb, które obecnie znajdują się w warszawskich Łazienkach. Dwie alegorie rzek, wykonane w marmurze przez Tomasza Righiego w latach 1793-95 na zlecenie króla Stanisława Augusta, jeszcze w 1960 roku zdobiły park dworski w Mosznie. Były ustawione na osi dworu, na brzegu rzeki Utraty. Umieszczone na ceglanych cokołach obłożonych piaskowcem, zwrócone twarzami w stronę dworu. Rzeźby przedstawiają dwie leżące postaci, kobiety i mężczyzny wspierające się na przewróconych wazach, z których wylewa się woda. Jak trafiły do Moszny? Król w 1793 roku zlecił ich wykonanie z zamiarem umieszczenia ich przez pałacem w Łazienkach. Righi wykonał zlecenie w 1795 roku, jednak król nie wypłacił mu należnego wynagrodzenia. Wkrótce potem zmarł. Rzeźbiarz sprzedał je więc właścicielowi Moszny. Rzeźbami w 1960 roku zainteresowali się dziennikarze Stolicy, którzy alarmowali: pozostają tam bez żadnej opieki i są stale uszkadzane kamieniami przez chłopców pasących bydło. Po tej publikacji rzeźby nadal były niszczone. Obie zrzucono z cokołów. Rzeźba męska została zatopiona w nurcie rzeki, kobiecą zrzucono na błotnisty brzeg. Cokoły doszczętnie zniszczono. W czerwcu 1960 roku Wydział Architektury Politechniki Warszawskiej wystąpił do konserwatora o przejęcie rzeźb na potrzeby dydaktyki. Po uzyskaniu zgody, jesienią zostały przewiezione do Warszawy i umieszczone na zieleńcu wnętrza bloku Wydziału Architektury przy ulicy Koszykowej 55. Z czasem zostały przewiezione do Łazienek, gdzie znajdują się do dzisiaj. (...)

Po II WŚ majątek przejął PGR, w budynku dworu znajdowało się m.in. kino. Pod koniec lat 70. XX wieku był własnością Stacji Hodowli Roślin w Płochocinie. Pełnił funkcje mieszkalne dla pracowników stacji. Od co najmniej 2001 roku jest opuszczony. 26 kwietnia 2014 roku budynek dworu jak i stary spichlerz zostały podpalone. O ile pożar dworu szybko zauważono i nie poczynił większych szkód, o tyle 3-kondygnacyjny spichlerz (dotąd używany) spłonął prawie doszczętnie.

Dwór, 1 poł. XIX w., przebud. po 1945, remont. 1956 i 1970


Zamieszkały budynek koło dworu
Spichlerz, XIX/ XX w.



















Zachowała się również lodownia. Prowadzi do niej ścieżka po lewej stronie dworu. Kierując się na OSP, wychodzi się na polankę, koło boiska. Widać wzgórze i to jest właśnie to. Zobaczyć się więcej nie da, pokrzywy po pas.



Droga od spichlerza do czworaka
Czworak; ul. Nadrzeczna
Następnym punktem na trasie był Koszajec.
I znowu zaczęło się od kapliczki, tyle że tym razem nie była drogowskazem, a zmyłką. W Wikipedii można zobaczyć takie oto zdjęcie, jak się okazało, nieaktualne. Miała być na skrzyżowaniu. W końcu zwątpiłam i poszłam dalej.



Moim celem był cmentarz ewangelicki założony prawdopodobnie pod koniec XVIII w. Jest na końcu wsi, przy ul. Promyk.

Koszajec, nazywany przed II wojną  „niemiecką wsią”, to miejsce dawnego osadnictwa niemieckich kolonizatorów, którzy w XVIII i XIX w. przybywali na Mazowsze. Przybywali tutaj ze swoją kulturą, językiem i wyznaniem, a przede wszystkim z cenionymi wówczas umiejętnościami budowania melioracji i osuszania podmokłych terenów. Asymilowali się stopniowo: w miarę upływu dziesięcioleci na cmentarzu zaczęły pojawiać się groby z napisami już tylko w języku polskim. A jednak odeszli – po zakończeniu II wojny światowej niemiecka społeczność Koszajca przestała istnieć. Ludzie wyjechali, pozostał dawny cmentarz, a na nim – Ewangelik.

                                                                                                                                brwinow.pl

Cmentarz mennonitów, k. XVIII w.
Pomnik przyrody - kasztanowiec biały "Ewangelik" (obwód 3,23 m)

Cmentarz jest dość zadbany, trawa skoszona. Furtka była otwarta.
Bardzo przyjemne miejsce, jeśli można tak powiedzieć o cmentarzu. Z reguły trochę strach wchodzić, a tu taki spokój...
W ogóle Koszajec mi się spodobał. Szkoda, że nie starczyło mi czasu, żeby dłużej posiedzieć nad stawami.

Rodzina Süsdorfów - rolnicy, też najlepsi zdunowie w okolicy





Karol Ertner w 2 poł. lat 20. XX w. ufundował nowe, ceglane ogrodzenie cmentarza. Pierwsza płyta po niemiecku, druga już po polsku.





Groby żołnierzy z I wojny światowej






I na koniec kapliczka, której szukałam. Dowiedziałam się, że po wysiedleniu w związku z budową wiaduktu dawni mieszkańcy zabrali ją ze sobą. Stoi teraz za wiaduktem, pod nr 11.


Ul. Powstańców Warszawy doszłam do Brwinowa, gdzie jeszcze trochę pochodziłam, ale to już inna historia :)


Zapomniane miejsca Mazowsza, Wydawnictwo CM, Warszawa 2014
https://mazowieckie.dipp.info.pl/baza-dipp/item/319-gmina-brwinow/184-dwor-moszna-wies

https://www.brwinow.pl/kultura-i-oswiata/708-ewangelik-pomnik-przyrody-w-koszajcu.html
http://www.brwinow.com/index.php?option=articles&task=viewarticle&artid=38

3 komentarze:

  1. Szmat terenu. To nawet nie tak że Niemcy odeszli, po prostu ich zabrakło. Ja sam mam część korzeni pośród niemieckich kolonizatorów. Ja się mogę do tego przyznać już bez bólu, ale dla mojego dziadka czy pradziadka było to wprost niewyobrażalne. Tam gdzie było kilka rodzin niemieckich asymilacja trwała dwa pokolenia (ja u mnie w rodzinie) ta gdzie tworzyli zwartą społeczność, mogło to trwać nawet do II Wojny, ale zazwyczaj po pierwszej już tylko jako elementy folkloru. Natomiast bez wątpienia z tych ludzi wywodzili się terroryści z V kolumny i późniejsi volksdeutsche. Dla nich jedynym ratunkiem była szybka ucieczka przed frontem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Według przypuszczeń róznych moich lokalnych znajomych we wrześniu 1939 roku były przypadki dywersji w okolicach Brwinowa. Dlatego były jakieś akcje wojskowe przeciwko dywersantom pochodzacym albo mieszkajacym z Koszajca. Byc może nawet przeprowadzono represje z rozstrzelieaniami po sesjacj sądu polowego. To dlatego Niemcy po bitwie pod Brwinowem dokonali egzekucji mężczyzn na polach pod Brwinowem od syrony Koszajca. Jest tam tablica pamiątkowa z datą 13 września.
    Czy ktoś może coś dodac do tego zagadnienia ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za komentarze i czekam na dalsze. Ciekawy temat.

    OdpowiedzUsuń