piątek, 6 lipca 2018

Kluki

Kluki to dawna wieś słowińska położona na terenie Słowińskiego Parku Narodowego nad jeziorem Łebsko. Aż do I wojny światowej była odcięta od świata, a tradycje i język słowiński utrzymały się tam do początku XX w. Słowińcy zamieszkiwali wieś do początku lat 70. XX w., potem wyjechali do Niemiec. Teraz jest tam Muzeum Wsi Słowińskiej.

Z dojazdem ze Słupska problemu nie ma, ale z powrotem jest kiepsko - ostatni autobus o 14.50. Przejeżdżałam przez Karzcino i Lubuczewo, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto tam jechać, ale o tym napiszę oddzielnie.
Póki co, poszłam nad jezioro. Weszłam na wieżę widokową i posiedziałam chwilę na pomoście.



Tereny te często były zalewane, nawet poszczególne gospodarstwa bywały od siebie odcięte, nie mówiąc już o komunikacji ze światem zewnętrznym. Sytuacja polepszyła się dopiero w 2. dekadzie XX w., kiedy to wybrukowano drogę do Smołdzina. Melioracja przeprowadzona w 1. poł. XX w. zwiększyła ilość gruntów rolnych i spowodowała wzrost liczby ludności.
Zabudowa początkowo była nieregularna. W latach 20. XX w., oprócz budynków szkieletowych zaczęto budować murowane domy sytuowane równolegle do drogi i wieś zaczęła przypominać ulicówkę.

Obecnie Kluki to jedna ulica obsadzona wysokimi drzewami. Skansen jest po obu jej stronach.


Skansen
To już pierwsze zabudowania skansenu, ale wejście jest dalej, za karczmą u Dargoscha, po drugiej stronie.

Kasa, sklep z pamiątkami i wystawa dotycząca Kluk i historii Słowińców znajdują się w zagrodzie Reimannów, pierwszym obiekcie Muzeum.

Chałupa Reimannów, ok. 1850
Chałupa Reimannów, ok. 1850


Na zdjęciu widać klumpy, czyli buty dla koni, umożliwiające im chodzenie po grząskim gruncie. A wyglądało to tak.
Z planszy na wystawie można się dowiedzieć, że Otto Reimann wyjechał do Niemiec w 1957 r.

W czasie, w którym tworzona była zagroda muzealna, w Klukach mieszkało już tylko około 100 osób pochodzenia słowińskiego, w większości domagających się wydania zezwoleń na wyjazd do Niemiec. "Byli uprzejmi, mili, ale wcale nie byli otwarci. To było hermetyczne środowisko. Traktowali nas z ogromną rezerwą. Jak oprowadzaliśmy po muzeum, to oni stali za płotem, uwag nie robili, ale uśmieszki mieli sarkastyczne." - wspomina Hugona Ostrowska- Wójcik. Uwag nie robili tutaj, na miejscu, ale w Niemczech Otto Reimann mówił bez ogródek: "Mój dom, gdzie moi niemieccy przodkowie żyli i zmarli, teraz uczyniony polskim muzeum - jest i będzie niemieckim."
Mieszkańcy Kluk traktowali muzeum jako kolejne działanie polonizacyjne i utrudnienie w staraniach o wyjazd.                                                                                                                                  (informacja z planszy)

Sytuacja Słowińców nie była łatwa. W 1945 r. przybyli do Kluk żołnierze radzieccy, w 1946 - pierwsi osadnicy, a w 1947 część rodzimych mieszkańców Kluk została wywieziona do Niemiec. Przez władze państwowe byli zatrzymywani jako Słowianie, przez przybyszy i władze lokalne byli uważani za Niemców i szykanowani. Dlatego potem już chcieli wyjechać.
W latach 70. XX w. wyburzono większość zabudowań wsi. Na szczęście w 1963 nastąpiło otwarcie Muzeum.

Teraz krótki przegląd obiektów w skansenie.

Tyczki do mocowania sieci i ich suszenia, obok składzik rybacki z Rowów, zrobiony ze starej łodzi
Magazynek rybacki
Szałas rybacki przeniesiony z Mierzei Łebskiej
Chałupa Charlotty Klick, k. XVIII w. (najstarszy zachowany przykład budownictwa Słowińców)
Chałupa Charlotty Klick
Chałupa Charlotty Klick
Chałupa z Żoruchowa, 1841
A teraz to, co wg mnie najciekawsze, czyli przedmioty codziennego użytku, związane z kulturą Słowińców. Bardzo ciężko jest znaleźć cokolwiek na ten temat, dlatego przytoczę kilka informacji z wystawy.

Wygrawerowany napis: "Rafała pierwszy trzewiczek noszony 22 XI 1906 r."
To służyło do odczyniania uroków
Przęślica ozdobna, 2 poł. XIX w. (prezent ślubny)
Korona weselna (rekonstr.)
Strój ślubny
W powiecie bytowskim i słupskim, dopiero po I wojnie światowej zaczęły się upowszechniać białe suknie ślubne. (...) Dawne stroje ślubne służyły jako ubiór pogrzebowy. W okresie międzywojennym pojawiły się welony, które zastąpiły kwietne wieńce.                                                                                                  (informacja z planszy)

Czepiec babci 1-go sołtysa gdyńskiego i wójta chylońskiego, Jana Radtkego; XIX w.

Wianek, pamiątka srebrnych godów?; XIX w.
Pogrzebowa sukienka dziecięca, XVIII w.?
Konsole na korony śmierci
Fragmenty koron śmierci
W trakcie pogrzebu osób młodych, niezamężnych i nieżonatych, funkcjonował zwyczaj umieszczania w/na trumnie tzw. korony śmierci, Totenkrone. Praktyka ta, powszechna do II poł. XIX w. w Niemczech, spotykana była jeszcze w latach dwudziestych XX w.
Prawdopodobnie, początkowo korony wkładane były do trumny, dopiero później zaczęto przechowywać je w kościele. Wówczas umieszczane były na specjalnych (...) zdobionych inskrypcjami konsolach, które stawały się podporą dla korony, a jednocześnie formą epitafium. (...)
Zwyczaj ten można tłumaczyć jako formę rekompensaty za niespełnione życie, gdyż w świetle mentalności ludowej wesele miało stanowić pełnię życia. Wieniec jako symbol pełni sugerował, że pogrzeb mógł być rozumiany jako wesele zmarłego.                                                                                      (informacja z planszy)

 W drugiej części skansenu można zobaczyć wnętrze domu i kilka budynków gospodarczych.

Czasu było mało, więc "zapomniałam" o obiedzie i pobiegłam na cmentarz, który też jest częścią skansenu. Znajduje się po lewej stronie przed wjazdem do Kluk.
Został założony pod koniec XVIII w. i jest jedynym zachowanym cmentarzem słowińskim. Zamknięty w 1980 r., w 1991 został uznany za obiekt zabytkowy i włączony do Muzeum.
Ciekawe jest to, że krzyże mają napisy z obu stron. Zawarte są tam "informacje o statusie majątkowym, społecznym i zawodowym." (tablica informacyjna).









Najczęściej spotykane nazwisko - Klick
Grób Ruth Kotsch (była zaangażowana w reslawizację; sołtys, 1-szy pracownik Skansenu)

Obelisk poświęcony mieszkańcom wsi poległym w I wojnie światowej
Biegnąc na drugi koniec wsi na autobus, zobaczyłam dawną szkołę, obecnie galerię.

Dawna szkoła, 1863, do lat 70. XX w.
Kluki to pozycja obowiązkowa, jeśli jest się w okolicy. Nie codziennie ma się możliwość obejrzenia takich eksponatów. Są bardzo dobrze opisane, ciekawe są zwyczaje słowińskie.

Na autobus zdążyłam i pojechałam do Karzcina, dowiadując się interesujących rzeczy po drodze.
Ale o tym następnym razem.



http://muzeumkluki.pl/historia_wsi.html
Opis poszczególnych obiektów w skansenie
Cmentarz słowiński
http://www.folklor.biz/ludowa_kul.htm

2 komentarze:

  1. A byliśmy, byli. Bez przekonania, bo prawie nic mnie nie łączy z tamtą kulturą. Prawie, gdyż dziadek pochodził z rodziny spolonizowanych osadników niemieckich. Do tego stopnia spolonizowanych że trudno było odkopać historię a oni sami odżegnywali się od niej.
    Z drugiej strony pamiętam jak za komuny ten i ów przypominał (lub "przypominał") sobie niemieckie pochodzenie i wyjeżdżał, bynajmniej nie za wolnością, ale za markami.

    Zgadzam się z Niemcami że przynieśli tam czy tu w Beskidy, nowoczesne technologie, metody gospodarcze, cywilizacyjne osiągnięcia w domach itp. ale nie uznaję twierdzeń o "krzywdach" jakie ich spotkały.

    A wracając do twojego materiału, bogato i ciekawie opisane miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, starałam się pokazać jak najwięcej. Chciałam dołączyć jakiś sensowny link o kulturze, ale nie znalazłam. A w ogóle, to im bardziej coś jest dla mnie obce, tym ciekawsze. Dlatego np. na Ukrainie dużo bardziej interesują mnie cerkwie niż polskie kościoły.

      Usuń