Z dojazdem ze Słupska problemu nie ma, ale z powrotem jest kiepsko - ostatni autobus o 14.50. Przejeżdżałam przez Karzcino i Lubuczewo, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto tam jechać, ale o tym napiszę oddzielnie.
Póki co, poszłam nad jezioro. Weszłam na wieżę widokową i posiedziałam chwilę na pomoście.
Tereny te często były zalewane, nawet poszczególne gospodarstwa bywały od siebie odcięte, nie mówiąc już o komunikacji ze światem zewnętrznym. Sytuacja polepszyła się dopiero w 2. dekadzie XX w., kiedy to wybrukowano drogę do Smołdzina. Melioracja przeprowadzona w 1. poł. XX w. zwiększyła ilość gruntów rolnych i spowodowała wzrost liczby ludności.
Zabudowa początkowo była nieregularna. W latach 20. XX w., oprócz budynków szkieletowych zaczęto budować murowane domy sytuowane równolegle do drogi i wieś zaczęła przypominać ulicówkę.
Obecnie Kluki to jedna ulica obsadzona wysokimi drzewami. Skansen jest po obu jej stronach.
Skansen |
Kasa, sklep z pamiątkami i wystawa dotycząca Kluk i historii Słowińców znajdują się w zagrodzie Reimannów, pierwszym obiekcie Muzeum.
Chałupa Reimannów, ok. 1850 |
Chałupa Reimannów, ok. 1850 |
Na zdjęciu widać klumpy, czyli buty dla koni, umożliwiające im chodzenie po grząskim gruncie. A wyglądało to tak.
Z planszy na wystawie można się dowiedzieć, że Otto Reimann wyjechał do Niemiec w 1957 r.
W czasie, w którym tworzona była zagroda muzealna, w Klukach mieszkało już tylko około 100 osób pochodzenia słowińskiego, w większości domagających się wydania zezwoleń na wyjazd do Niemiec. "Byli uprzejmi, mili, ale wcale nie byli otwarci. To było hermetyczne środowisko. Traktowali nas z ogromną rezerwą. Jak oprowadzaliśmy po muzeum, to oni stali za płotem, uwag nie robili, ale uśmieszki mieli sarkastyczne." - wspomina Hugona Ostrowska- Wójcik. Uwag nie robili tutaj, na miejscu, ale w Niemczech Otto Reimann mówił bez ogródek: "Mój dom, gdzie moi niemieccy przodkowie żyli i zmarli, teraz uczyniony polskim muzeum - jest i będzie niemieckim."
Mieszkańcy Kluk traktowali muzeum jako kolejne działanie polonizacyjne i utrudnienie w staraniach o wyjazd. (informacja z planszy)
Sytuacja Słowińców nie była łatwa. W 1945 r. przybyli do Kluk żołnierze radzieccy, w 1946 - pierwsi osadnicy, a w 1947 część rodzimych mieszkańców Kluk została wywieziona do Niemiec. Przez władze państwowe byli zatrzymywani jako Słowianie, przez przybyszy i władze lokalne byli uważani za Niemców i szykanowani. Dlatego potem już chcieli wyjechać.
W latach 70. XX w. wyburzono większość zabudowań wsi. Na szczęście w 1963 nastąpiło otwarcie Muzeum.
Teraz krótki przegląd obiektów w skansenie.
Tyczki do mocowania sieci i ich suszenia, obok składzik rybacki z Rowów, zrobiony ze starej łodzi |
Magazynek rybacki |
Szałas rybacki przeniesiony z Mierzei Łebskiej |
Chałupa Charlotty Klick, k. XVIII w. (najstarszy zachowany przykład budownictwa Słowińców) |
Chałupa Charlotty Klick |
Chałupa Charlotty Klick |
Chałupa z Żoruchowa, 1841 |
Wygrawerowany napis: "Rafała pierwszy trzewiczek noszony 22 XI 1906 r." |
To służyło do odczyniania uroków |
Przęślica ozdobna, 2 poł. XIX w. (prezent ślubny) |
Korona weselna (rekonstr.) |
Strój ślubny |
Czepiec babci 1-go sołtysa gdyńskiego i wójta chylońskiego, Jana Radtkego; XIX w. |
Wianek, pamiątka srebrnych godów?; XIX w. |
Pogrzebowa sukienka dziecięca, XVIII w.? |
Konsole na korony śmierci |
Fragmenty koron śmierci |
Prawdopodobnie, początkowo korony wkładane były do trumny, dopiero później zaczęto przechowywać je w kościele. Wówczas umieszczane były na specjalnych (...) zdobionych inskrypcjami konsolach, które stawały się podporą dla korony, a jednocześnie formą epitafium. (...)
Zwyczaj ten można tłumaczyć jako formę rekompensaty za niespełnione życie, gdyż w świetle mentalności ludowej wesele miało stanowić pełnię życia. Wieniec jako symbol pełni sugerował, że pogrzeb mógł być rozumiany jako wesele zmarłego. (informacja z planszy)
W drugiej części skansenu można zobaczyć wnętrze domu i kilka budynków gospodarczych.
Czasu było mało, więc "zapomniałam" o obiedzie i pobiegłam na cmentarz, który też jest częścią skansenu. Znajduje się po lewej stronie przed wjazdem do Kluk.
Został założony pod koniec XVIII w. i jest jedynym zachowanym cmentarzem słowińskim. Zamknięty w 1980 r., w 1991 został uznany za obiekt zabytkowy i włączony do Muzeum.
Ciekawe jest to, że krzyże mają napisy z obu stron. Zawarte są tam "informacje o statusie majątkowym, społecznym i zawodowym." (tablica informacyjna).
Najczęściej spotykane nazwisko - Klick |
Grób Ruth Kotsch (była zaangażowana w reslawizację; sołtys, 1-szy pracownik Skansenu) |
Obelisk poświęcony mieszkańcom wsi poległym w I wojnie światowej |
Dawna szkoła, 1863, do lat 70. XX w. |
Na autobus zdążyłam i pojechałam do Karzcina, dowiadując się interesujących rzeczy po drodze.
Ale o tym następnym razem.
http://muzeumkluki.pl/historia_wsi.html
Opis poszczególnych obiektów w skansenie
Cmentarz słowiński
http://www.folklor.biz/ludowa_kul.htm
A byliśmy, byli. Bez przekonania, bo prawie nic mnie nie łączy z tamtą kulturą. Prawie, gdyż dziadek pochodził z rodziny spolonizowanych osadników niemieckich. Do tego stopnia spolonizowanych że trudno było odkopać historię a oni sami odżegnywali się od niej.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony pamiętam jak za komuny ten i ów przypominał (lub "przypominał") sobie niemieckie pochodzenie i wyjeżdżał, bynajmniej nie za wolnością, ale za markami.
Zgadzam się z Niemcami że przynieśli tam czy tu w Beskidy, nowoczesne technologie, metody gospodarcze, cywilizacyjne osiągnięcia w domach itp. ale nie uznaję twierdzeń o "krzywdach" jakie ich spotkały.
A wracając do twojego materiału, bogato i ciekawie opisane miejsce.
Dzięki, starałam się pokazać jak najwięcej. Chciałam dołączyć jakiś sensowny link o kulturze, ale nie znalazłam. A w ogóle, to im bardziej coś jest dla mnie obce, tym ciekawsze. Dlatego np. na Ukrainie dużo bardziej interesują mnie cerkwie niż polskie kościoły.
Usuń