wtorek, 10 lipca 2018

Objazda - Machowinko - Wytowno

Do Objazdy dojechałam busem z Ustki z zamiarem przejścia przez Machowinko do Wytowna. Trasa ok. 5 km. Kościoły ryglowe, pałace i folwarki.

Najpierw przeszłam się po Objeździe, żeby zorientować się ogólnie, potem doszłam do kościoła.
To 1 z najstarszych kościołów szachulcowych na Pomorzu i przykład architektury ludowej. Powstał w 1606, w poł. XVIII w. powiększono nawę. W ryglowej przybudówce znajduje się zakrystia. Wieża pełniła niegdyś funkcję latarni morskiej, jak to często bywało i w innych kościołach.
Wnętrze jest współczesne.

Kościół MB Częstochowskiej, 1606
Za kościołem zachował się fragment cmentarza, na którym znajdują się symboliczne nagrobki członków rodu Kutscherów, którzy nieźle namieszali w Objeździe, ale o tym za chwilę.

"Ocalały jedynie dwa żeliwne krzyże nagrobne, o których wzmiankują informatory. Kiedy pod koniec lat 90. cmentarz restaurowano, jeden z ocalałych krzyży ustawiono na kamiennym murze, który obecnie oddziela teren kościelny od cmentarnego. Urządzono tu małe lapidarium poświęcone rodzinie Kutscher - ostatnim przedwojennym  właścicielom majątku. Ostatni zapis pochodzi z 2004 roku. (...)
Jeszcze na przełomie lat 80/90 XX w. na wiejskim cmentarzu znajdowały się żeliwne krzyże nagrobne, które usunięto najpewniej za zgodą ówczesnego proboszcza ."
                                                                                    Opracowanie o Objeździe Pani Czesławy Długoszek     
                                                    
I znowu nasuwa się to samo pytanie: dlaczego u nas wszystko się niszczy? I z tego, co zauważyłam, bardzo często odpowiedzialność ponosi kościół. To samo zrobiono w Zimowiskach. I nie, żeby po wojnie, w ramach niszczenia wszystkiego, co niemieckie, ale współcześnie! No i nie o to przecież chodziło skoro jest lapidarium. Co komu przeszkadzał zabytkowy cmentarz???

Objazda znalazła się w posiadaniu Kutscherów w 1838 r. i pozostała w ich rękach do 1945.

Nagrobki rodziny Kutscher


Ciekawą postacią był pochowany tu Erich Kutscher. W ogóle Objazda ma intrygującą przeszłość religijną.
Z artykułu "Śladami mormonów na Pomorzu":

"Pierwsze „szaleństwo religijne” przydarzyło się w Objeździe przed stu laty. Właścicielem wsi był wówczas Erich Kutscher, wnuk słupskiego landrata – Eugena. Majątek objął w 1902 r., po śmierci ojca – Ernsta, zapobiegliwego gospodarza. Erich miał wówczas 27 lat i był nieuleczalnie chory. Ten fakt mógł mieć jakieś znaczenie, bowiem krótko po śmierci ojca, chory na raka dziedzic sprowadził do wsi mistyka, Szwajcara Toberera.
W kronice wsi znajduje się zapis Gustawa Schroedera - pastora z Rowów: „Dobrzy mieszkańcy Objazdy masowo zaczęli biegać na imprezy fałszywego proroka Toberera. Byli też we wsi tacy mężczyźni, którzy znali Stary Testament i słowami Boga usiłowali przekonać tych otumanionych. Kłótnie kościelne były dosyć częste”. Zirytowany sytuacją pastor ewangelicki przyszedł wreszcie do karczmy, gdzie Toberer objawiał swoje prawdy i wygłosił płomienne kazanie. Jego efekt był taki, że przerażeni perspektywą mąk piekielnych parafianie wpadli w trwogę i przepędzili szwajcarskiego hochsztaplera. Dziedzic Kutscher nie pożył zbyt długo. Zmarł w 1911 r." 

Potem pojawili się mormoni. Z tego samego artykułu:

"Nie wiadomo, kto z rodu Kutscherów pozwolił im osiąść w Objeździe. Wiadomo natomiast, że było to na przełomie lat 20. i 30. – Kiedy Hitler odszedł do władzy (1933 r.), mormoni byli tak samo prześladowani jak Żydzi, czy homoseksualiści  (...) ich przedstawiciele dość wcześnie znaleźli się w niemieckich obozach koncentracyjnych, takich choćby jak Dachau, Buchenwald, Oranienburg. (...) w Objeździe szukali kryjówki przed hitlerowcami. Na tym terenie bardzo wielu intelektualistów, artystów – przeciwników nazizmu usiłowało przetrwać lata wojny. (...)
Kronika Objazdy mówi o tym, że apogeum osiągnął ruch mormonów za czasów pastora Kypke. Z ustaleń prof. Czarnika wynika, że Wilhelm Kypke pracował na tym terenie w latach 1929-45, a więc to musiały być ich najlepsze lata.
 Tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej mieszkało we wsi 733 ludzi. Księga parafialna z 1940 r. rejestrowała obecność 16 członków sekty mormońskiej. Musiała im sprzyjać ostatnia przedwojenna właścicielka Objazdy – Katharin Kutscher, młoda ekscentryczna arystokratka, bowiem inaczej nie przetrwaliby wojny w tej, biednej wsi." 

Przed kościołem znajduje się symboliczny pomnik poległych w I wojnie światowej 30 mieszkańców Objazdy. Akurat był remontowany.

Z cmentarza przykościelnego widać park podworski, ale nic więcej, więc udałam się tam drogą odchodzącą od głównej drogi wsi. Doszłam do okazałego folwarku.

Folwark, XIX w.
Najbardziej imponująca jest gorzelnia.

Gorzelnia, 1869
Gorzelnia, 1869
Gorzelnia, 1869 - zdobienia współczesne
Gorzelnia, 1869
"Od 1869 roku w majątku funkcjonowała gorzelnia. Nad krajobrazem wsi górował jej wysoki murowany komin. Przerabiano tu nadwyżki zbóż, ziemniaków, buraków. Została zamknięta ok. roku 1989 - w czasie likwidacji PGR. W roku 2005 nowy prywatny właściciel rozpoczął częściową  rozbiórkę i przebudowę obiektu."
                                                                                          Opracowanie o Objeździe Pani Czesławy Długoszek  

A oto, czego ja się dowiedziałam na miejscu.
Właściciel zmarł. Zdążył jeszcze pokryć gorzelnię dachem i chwała mu za to, bo pewnie nie byłoby już czego oglądać. Jego synowie mieli produkować tam barierki, balustrady - takie coś, jak na zdjęciu - ale wyjechali. Mają podobno kilka takich obiektów w okolicy i nic z tym nie robią.
Właściciel pałacu natomiast nie ma wystarczająco dużo pieniędzy, żeby go reanimować.
Finał jak zawsze - oba zabytki niszczeją.
Znalazłam stronę http://www.palac-objazda.pl/, z której wynika, że w pałacu były apartamenty do wynajęcia, ale ceny są z 2016 r., a galerii zdjęć nie ma. Czyli prawdopodobnie od tego roku nic się nie dzieje.
Do pałacu można dojść drogą koło gorzelni, zresztą widać go z daleka.

Pałac Kutscherów, 1897, i zabudowania folwarczne
Pałac Kutscherów, 1897
Pałac Kutscherów, 1897, i park z aleją grabową
Ruszyłam w kierunku Machowinka. Chciałam tam zobaczyć drewnianą bramę z 1649 r. Nikt nie wiedział, o co mi chodzi :(
Informacja w Polsce Niezwykłej nie jest nieprawdziwa, tylko mocno nieaktualna.
Ale najpierw o tym, co udało mi się zobaczyć.

Machowinko
Zapytałam o pałac - też nic. Gdybym zapytała o Dom Pomocy Społecznej, to byłoby jasne :)

Pałac, 2 poł. XIX w.
W 1910 r. majątek zakupiła rodzina von Zitzewitz. Ostatnim przedwojennym właścicielem był Günter von Zitzewitz i to jemu pałac zawdzięcza obecny wygląd (lata 30. XX w.). Ponadto unowocześnił rolnictwo i przeprowadził meliorację na tych terenach.

A teraz przerwę na moment relację i wybiegnę w przyszłość, żeby dokończyć temat zabytkowej, drewnianej bramy.

Po dokładnym obejrzeniu wszystkiego, co się dało, kilku rozmowach z miejscowymi, stwierdziwszy, że bram to w ogóle za dużo tam nie ma, a już szczególnie z 1649 r., dałam spokój i poszłam do Wytowna, po drodze namierzając powyższy dwór, którego też podobno nie było.
Kilka dni później, podczas pobytu w Machowinie, dowiedziałam się, że brama jednak jest. Powiedziała mi to osoba dość wiarygodna, bo interesująca się zabytkami, więc wróciłam do Machowinka następnego dnia i postawiłam na nogi pół wsi :))) Na samym końcu znalazłam jedyną osobę, która kojarzyła temat. Pan powiedział, że brama była w jego rodzinie, ale teraz jest w muzeum. Nie wiedział w jakim.
Wracając spotkałam Panią, z którą wcześniej rozmawiałam. Zaprowadziła mnie na cmentarz ewangelicki, a raczej w miejsce, gdzie był :( Znalazłam coś, czego nawet nie warto pokazywać, fragment lastriko. Co tam się stało? Kiedyś była ładna brama, ławki i pomnik z nazwiskami pochowanych, ale ktoś wydumał, że jest tam ukryty skarb i poszło!
Na przystanku dogoniła mnie Pani, która pracuje w IT, i powiedziała, że brama jest w Swołowie albo w Klukach.
Cudowni ludzie tam mieszkają! Przedtem zostałam zaopatrzona w owoce :)
Ciąg dalszy nastąpił już w Warszawie. Napisałam do obu Muzeów.
Okazało się, że brama jest w Swołowie. Od Pana Dawida Gonciarza z Muzeum w Swołowie, dowiedziałam się, że brama "znajduje się na samym wejściu do budynku m.in. ze względu na swoje rozmiary. Została zakupiona w 1970 r. od Józefa Złomańczuka. Zawaliła się w kwietniu tegoż roku podczas wichury. Znajdowała się w muzealnych magazynach m.in. w Klukach. W 2011/12  została poddana renowacji." Poniższe zdjęcia pokazuję dzięki uprzejmości Pana Gonciarza, który mi je przysłał.
Nadal nie wiem, gdzie brama jest i jakim cudem jej nie widziałam. Chyba trzeba po prostu o nią zapytać. Jest piękna i ma prawie 400 lat!

Brama z Machowinka, 1649
Brama z Machowinka, 1649
Brama z Machowinka, 1649
Wracając do mojej wyprawy - poszłam dalej do Wytowna, gdzie też było ciekawie :)
Wchodząc do wsi, zobaczyłam, że coś wystaje zza drzew i pomyślałam, że to może być pałac. Na zakręcie, tuż przy kościele, zobaczyłam drogowskaz do parku, więc uznałam, że jestem u celu.
Ale najpierw poszłam do kościoła. Nie zawiódł, tyle, że był zamknięty. No i również tutaj cmentarz przykościelny nie przetrwał.

"Kościół stanowi wiejską budowlę sakralną, powstałą w średniowieczu i rozbudowaną w czasach nowożytnych. Jest przykładem typowej dla czasu powstania i regionu murowanej architektury gotyckiej (wieża z XIV w.), neogotyckiej (zakrystia z 1880 r.) oraz tradycyjnego, budownictwa ryglowego (nawa z 2 poł. XVII w.)."
                                                                                                                               zabytek.pl

Kościół św. Franciszka z Asyżu, 2 poł. XVII w.
Wieża z XIV w.
"Do zabytkowego wyposażenia kościoła należą m. innymi: ołtarz główny i ambona z XVII, epitafium pastora Marcina Westphala z 1680 r., witraż z namalowanym przedstawieniem Mojżesza, z XVIII w. (w oknie elewacji północnej), wotywny model okrętu z XIX w., dzwony z 1924 r., mechanizm zegarowy z 1906 r. Zachowały się także dwie pary neogotyckich drzwi wewnętrznych: z kruchty do nawy i z nawy do zakrystii. Na belce nadprożnej drzwi z nawy do zakrystii znajduje się inskrypcja: ANNO 1716 DIE (?) 15 MAI JOCHEM GURGEL ZM."
                                                                                                                            zabytek.pl


Udało mi się zrobić zdjęcie przez okno, ale więcej jest w linku.

Ambona z XVII w.
Zaczęłam szukać dworu. Minęłam to, co poniżej, i poszłam dalej, bo nie przyszło mi do głowy, że to może być park... Wychodziłam już prawie ze wsi, więc stwierdziłam, że zdecydowanie coś nie gra i zapytałam - to było TO!!! :(


Tu również miała być zabytkowa brama, wg Polski Niezwykłej "budynek bramny z 1771 r.". Pan o bramie wiedział, miałam iść tą drogą po lewej stronie zdjęcia. Po lewej stronie jest folwark. Doszłam do końca ogrodzenia, bramy nie ma. Powiedział też, że da się wejść przez jakąś dziurę na teren pałacu, co też i zrobiłam.

Folwark
Wiatromierz? na budynku folwarcznym, 1870
Tyle widać z drogi.

Fosa, widać kawałek dworu
Przez wyłom w murze weszłam na teren. Po wydeptanej ścieżce można sądzić, że miejsce jest uczęszczane. Pokrzywy i krzaczory mojej wysokości. Do samego dworu podejść się nie dało, strasznie zarośnięty, poza tym chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść, bo czułam się niewyraźnie. Znalazłam jakiś stary mebel i ślady imprez :(

Dwór rodu von Bandemer, poł. XVIII w., przeb. na pocz. XIX w.
Herb rodu von Puttkamer (Bandemer)
Pan, z którym wcześniej rozmawiałam, opowiedział mi jego niedawną historię, którą później uzupełnił kolejny mieszkaniec Wytowna. Jest ona potwierdzona na stronie pomorskie.dipp.info.pl:

"Po II wojnie światowej w dworze umieszczono biura miejscowego PGR. W latach 70. pałacowe pokoje wyposażono w łóżka i utworzono w nim ośrodek wczasowy dla górników. Po 1992 r. dwór i część terenów wokół niego zakupił Jerzy Izdebski, ustecki radny miejski i kandydat na senatora. W 2010 r. dawny właściciel zmarł."

Panowie dodali jeszcze, że J. Izdebski uciekł do Anglii po obrażeniu prezydenta Kwaśniewskiego, gdzie zmarł. Dwór przejęła jego siostra. Przyjeżdżała go oglądać znajoma dawnych właścicieli, Niemka, ale bez żadnych intencji. Od siebie dodam, że szkoda, bo pewnie teraz nie byłby ruiną.
Podobno J. Izdebski próbował tam utworzyć jakąś sektę. Jeden z Panów wspominał, jaki piękny był park za czasów kolonii kopalni Jaworzno. Ogrodzenie jest współczesne, ceglany mur rozebrano, a cegłami zasypano rów wzdłuż drogi. Co się stało z bramą nie wiadomo, ale raczej nic dobrego...
Aaaa... I dowiedziałam się jeszcze, że tam jest monitoring, ale to był chyba żart! :)))




Opracowanie o Objeździe Pani Czesławy Długoszek
http://www.polskiezabytki.pl/m/obiekt/4856/Objazda/
http://www.gazetakaszubska.pl/72161/sladami-mormonow-pomorzu
Machowinko
https://pomorskie.dipp.info.pl/baza-dipp/item/43-gmina-ustka/208-dwor-w-wytownie
https://zabytek.pl/pl/obiekty/kosciol-par-pw-sw-franciszka-z-asyzu-2607
Jerzy Izdebski

7 komentarzy:

  1. Entropia zawsze wygrywa. Brak opieki i kilka lat wystarczy by perełka przeszła w ruinę.

    Kościół po prostu jest dysponentem wielu dóbr zabytkowych (lub po prostu startch, których nikt nigdy za zabytki nie uznawał) stąd częściej niż w przypadku innych dysponentów nieumiejących zadbać o spuściznę słyszymy o Kościele. Często jest też tak, że jak proboszcz wytnie np. stare drzewa na cmentarzu to mu zarzucają wandalizm, a jak nie wytnie i konar np. na kogoś spadnie (autentyczna historia) to potem zgraja hien chce go obedrzeć że skóry. Nie łatwo być dysponentem zabytkowego terenu.
    Często jest tak że brakuje miejsca na pochówki i wtedy stare zapomniane mogiły idą pod szpadel a to co zostało z nagrobków jako lapodaria lub w "depozyt" do jakieś szopy.

    Brawa za upór w dochodzeniu do bramy. Że zdjęć widać że warto.

    W ogóle wypad rewelacyjny! Dokumentacja krajoznawcza na mistrzowskim poziomie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Co do cmentarzy i kościoła, to nie mogę się zgodzić. Zresztą nie tylko cmentarze kościół niszczy. Te przypadki, o których ja czytałam, to ewidentna głupota, np. zniszczenie wnętrza, w którym zachowały się ślady wojny. Najgorzej, że to własność kościoła i konserwator zabytków nic nie może zrobić, a nie powinno tak być.
      Stare groby się likwiduje na zwykłych cmentarzach, jak nie ma miejsca, ale nie na starych cmentarzach przykościelnych. Tam się już nikogo nie chowa, są tylko te krzyże. I trawa.

      Usuń
    2. Konserwator w stosunku do Kościoła ma takie same uprawnienia jak w stosunku do innych właścicieli. Zresztą osobowość prawna maja parafie, więc wystarczy głupota lub niewiedza jednego proboszcza i odium spada na wszystkich, którzy de facto nic zrobić nie mogą.

      Często zresztą nie jest to zła wola, tylko podporządkowanie się woli parafian. Dla Ciebie i dla mnie ślady wojny były by bezcenne, ale wolą ludzi w danej świątyni się modlących było ich nie oglądać. Tak działo się u nas na Pogórzu po przejściu frontów I Wojny. Też można by to nazwać wandalizmem i niszczeniem śladów, ale wtedy była ogólna wola jak najszybszego zamazania tych "pamiątek" (choć np w Wiślicy zostały - myślę jednak że to nie z chęci, ale ponieważ brakło pieniędzy na odbudowę, więc zostawili pociski w ścianach, jako swoiste usprawiedliwienie stanu świątyni).
      Stare cmentarze przykościelne nie funkcjonują już od przełomu XVIII i XIX wieku, takie były ówczesne edyktu (u mnie Józef II, u Ciebie Katarzyna Wielka)uzasadniające zakaz pochówków przykościelnych względami higienicznymi - słusznie chyba zresztą. Nie słyszałem jednak o ich niszczeniu w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci - wcześniej owszem.
      Wiem że jestem tu trochę upierdliwy, ale po prostu znam te kwestie od drugiej strony, proboszczów i rad parafialnych bo często realizując różne projekty stykam się z nimi bezpośrednio i na gruncie towarzyskim więc i rozmowy są nieoficjalne i bardzo szczere.

      Usuń
    3. Akurat w tym przypadku, o którym piszę, nie było żadnej woli parafian, tylko głupota księdza. Zniszczył i wszystko. Co do pozostawiania śladów wojny, to teraz akurat w Warszawie trwa walka z właścicielami kamienic o zachowanie napisów, śladów po kulach itd. To są pamiątki historii i powinny być bezwzględnie zachowane, po to jest konserwator zabytków, żeby tego typu sprawy nie zależały od czyjegoś widzimisię.
      Co do pochówków przykościelnych i historii, kiedy zakazano i dlaczego to jest jasne i nie o tym piszę. Chodzi o niszczenie cmentarzy, usuwanie krzyży. I jak najbardziej dzieje się to teraz (np. Zimowiska).

      Usuń
  2. Różnie bywa. Dwa przykłady z jednego ( mojego) miasta. W jednej parafii eksproboszcz był prawdziwym kustoszem lokalnej pamięci, odkurzał zapomniane epizody z historii, nic starego nie wyrzuciłby (😉) a jego następca też stara się iść tym śladem. W drugiej, bogatszej, parafii przez lata.dopuszczano do dewastacji zabytkowej kaplicy cmentarnej a nie trzeba było jej remontować, wystarczyło tylk dopilnować grabarzy i kościelnego. Ale w dziedzinie cmentarnej u nas jednak najwięcej zniszczył PRL. Dopiero od kilkunastu lat dzięki pasjonatom wydobywa się z chaszczy i zapomnienia cmentarze z I wojny, albo kirkut, którego nie zniszczyli Niemcy a władze w latach 70 używając macew do umacniania skarpy nad rzeką, wiele tych macew dziś wydobywa się z rzeki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, cmentarze ewangelickie w okolicach Warszawy są jako tako ogarnięte (Kępa Zawadowska i Okrzewska), ale np. na Białołęce dramat. Ostatnio dopiero pojawił się plan, żeby jakoś to miejsce upamiętnić. I fakt, że tematem zajęto się już po PRL.
      Co do proboszczów, to są ludzie, wiadomo, jedni mądrzy, drudzy głupi. Dlatego powinna być nad nimi jakaś kontrola.

      Usuń
    2. W Dąbrowie Tarnowskiej przyklad z tego samego okresu, zniszczenia pochówków żołnierskich z czasów II wojny, oczywiście zniszczo o mogiły Wehrmachtu te Armii Czerwonej pielęgnowano.

      Usuń